środa, 23 maja 2012

Żywokost Lekarski

Jakiś czas temu miałem okazję znaleźć ową roślinkę.

 Zazwyczaj występuje na terenach wilgotnych/ brzegach jezior/stawów/cieków wodnych.

Dla nas najważniejszym surowcem są młode liście które świetnie nadają się do wiosennych sałatek, starsze też można jeść w ten sposób, ale nie są już tak smaczne jak te młode, starsze zazwyczaj lądują do zup.   Warto wykonać też placki, tak jak z pokrzywy.





Wiosną i jesienią można wykopać korzeń, który po uprażeniu możemy używać jako substytut kawy, a po zmieszaniu z innymi "kawopodobnymi" częściami roślin np: korzeń cykorii, żołędzie. Będzie naprawdę smaczną mieszanką.  Korzeń można jeść również na surowo, wystarczy obrać i pokroić na drobniejsze kawałki.

W żywokoście znajdują się lekko trujące alkaloidy, które to po obróbce termicznej tracą częściowo swoją moc, zaleca  się jednak nie spożywanie zbyt często dużych ilości żywokostu.

poniedziałek, 7 maja 2012

Łopian Większy

Majóweczka już za nami, czas więc coś napisać.

Jeszcze w kwietniu miałem okazję się wybrać na mały spacer nad wodę, tam też znalazłem kolejną dziko rosnącą roślinkę którą można wykorzystać w kuchni. 

Łopian większy.



Nas jako część jadalna będzie interesował korzeń oraz młode łodygi. Łopian jest rośliną 2 letnią, więc najlepiej zbierać go jesienią 1 roku a wiosną 2.  Potem większość składników odżywczych pompowana jest w górę, tak aby wytworzyć łodygę i kwiaty.

Z korzenia Łopianu najbardziej smakują mi frytki, wystarczy korzeń dobrze wyszorować i pociąć na wąskie kawałeczki następnie kilka minut blanszować w gorącej wodzie, osuszyć  i usmażyć na małej ilości oleju, pod koniec smażenia warto dodać odrobiny oliwy  (tak wiem, nie powinno się podgrzewać oliwy).



Kolejnym ciekawym pomysłem jest pieczenie  zawiniętych korzeni w wysmarowaną oliwą zmieszaną z ulubionymi ziołami  w żarze ogniska, fajna opcja dla wegan zaproszonych na wiosenne grillowanie ze znajomymi.

2 lata temu miałem okazję spróbować piwa wykonanego z korzeni (dzięki Wolfshadow)  Niestety nie mam w tej chwili dostępu do książki w której znalazłem przepis. 

Teraz czas na łodygę,  ksiądz Kluk pisał o możliwości kiszenia młodych pędów tak jak ogórki... Tak też zrobiłem. O smaku na razie nie będę się wypowiadał, kilka słoików czeka na "specjalną okazję".